wtorek, 15 stycznia 2013

P-Folks - Smoke In-Halation, Blood, Sweat & Tears CD (1999, BBE ENT)

Nie sądziłem że kiedykolwiek uda mi się dorwać pierwszą płytę P-Folks'a za w miarę przyzwoitą cenę, CD dawno jest "out of print" i jednak trzeba się nakombinować by kupić za mniej niż 30-40$. P jest z North Highlands w Sacramento z dzielnicy która wychowała sobie kilku naprawdę niezłych raperów m. in. Hollow Tip czy Bugzy. W latach 90' związany blisko z ekipą Siccmade po wcześniejszych gościnnych zwrotkach (chociażby w "Heaters" na "Loaded" Lyncha) wydaje swoje pierwsze solo.

Nie wiem jak P to zrobił ale żeby wydać taką płytę trzeba chyba podpisać pakt z diabłem, patrząc po klimacie jaki panuje na albumie jestem prawie pewien że coś było na rzeczy. Jeśli ktoś uważa "Loaded" Brotha Lynch'a za esencje Siccmade tamtych lat to gwarantuje że po wysłuchaniu "Blood, Sweat &..." będzie miał spory dylemat którą z tych płyt postawić na pierwszym miejscu. Oczywiście nie ma tu typowej rzeźni znanej z tekstów Broth'y jest natomiast równie hardcorowa atmosfera owiana mrocznym klimatem. Jakby tego bylo malo sam głos rapera jest gruby i dudniący, sprawia wrażenie jakby P naprawdę był z piekła rodem. Tematy na płycie są typowo uliczne lecz nietuzinkowo zarapowane. P glównie skupia się na obrazowaniu sytuacji w których się znajduje, taka konwencja przewija się w większości kawałków. Uwagę zwraca również sposób w jaki wypluwa wersy. W zwrotkach rapera jest dużo treści i niekoniecznie linijki zakończone są rymami (takie białe wiersze). Zdarza się również że P-Folks nawija offbeatowo. Niestety nieraz ciężko jest wychwycić co mówi z powodu szybkiego flow i trzeba się momentami naprawdę mocno wsłuchiwać. Mimo tego nie mogę odmówić mu umiejętności bo to naprawdę charakterystyczny artysta. Jeśli chodzi o produkcję to ma się wrażenie że popełnił ją sam Phonk Beta. Nic bardziej mylnego, muzyka to głównie Fingertipps, trochę dorzucił się sam Lynch i Loki. Typowe, charakterystycznie ciągnące się podkłady, owiane nutą tajemniczości i niepokojem dźwięki. Oczywiście najbardziej zgrozą wieje tam gdzie jest najcięższy klimat. Bez pardonu mogę wymienić po prostu genialne "Animosity" z Brotha Lynch Hung potem "Inhale da Smoke" z zawodzeniem First Degree The D.E. czy "Dramatic" również z Lynchem oraz Spice 1'em. To mroczne gangsta w najlepszym wydaniu. Tytuł albumu do czegoś zobowiązuje więc płyta również przesiąknięta jest oparami dymu i na przykład takiego "Head Trama" słuchać się powinno już z opadającymi powiekami. A jeśli ktoś jeszcze ma siłe na dalszą inhalacje to polecam równie hipnotyzujące choć inne tematycznie "644" poświęcone Sacramento. Z poziomu pozostałych kawałkow jestem również zadowolony, Siccmade'owski klimat czuć na całej płycie.

Ciężko jest nie porównywać "Smoke In-Halation" do "Loaded" (przynajmniej muzycznie). Charakterystyczna perkusja i linie basu oraz sposób aranżacji podkładów są mocno inspirowane produkcją Phonk Bety i Lyncha. Klimat nie ustępuje temu na "Loaded" a do tego dostajemy jeszcze większą ilość kawałków. Również tak samo jak na wspomnianej płycie Lyncha w tle słychać miejscami D-Dubba co jest naprawdę świetnym dopełnieniem całości. Jeśli jesteś fanem Siccmade tamtych lat pierwsze solo P-Folks'a powinno leżeć na twojej półce. Niestety jak wspomniałem, płyta jest raczej nieosiągalna (no chyba że macie grube portfele). 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz